poniedziałek, 15 listopada 2021

 Cała prawda o Piłsudskim

Józef Piłsudski (1867-1935)

"Piłsudski często wypowiadał się w sposób autorytatywny na tematy, których nie rozumiał. Wiele z dziwacznych koncepcji Piłsudskiego wynikało na pewno z jego podejścia do dowodzenia na wojnie. Wódz wyobrażał sobie dowodzenie w stylu napoleońskim: jednoosobowo i mając wszystko w ręku, czy w to zasięgu wzroku, czy wyrysowane na mapie. W takim podejściu na lotnictwo w ogóle nie było miejsca. To właśnie dlatego uważał, że lotnictwem nie będzie można sprawnie dowodzić, gdyż wymknie się spod kontroli na wielkich przestrzeniach. Tymczasem od czasu konfliktów z II połowy XIX w. nowoczesna wojna wymagała dowodzenia sztabowego i współpracy wszystkich szczebli dowodzenia. Dowódca stawiał swym podwładnym zadania, zapewniając jedynie organizacyjne zabezpieczenie ich wykonania ze szczebla wyższego. Lotnictwo nie wymagało niczego więcej. Kontrolowanie przez jednego człowieka realizującego operację było po prostu nonsensem. Dowódcy musieli traktować lotnictwo niemal jak firmę usługowa, której daje się zlecenie, a ta wykonuje je wedle własnych uwarunkowań, nie zaprzątając głowy dowodzącemu operacją. Nie mniej istotne jest, że Piłsudski – jak się wydaje – był pozbawiony trójwymiarowej wyobraźni przestrzennej w kategoriach operacyjno-strategicznych i – co równie ważne – niezdolny psychologicznie do wykorzystania tak ruchliwej formacji. Opętany fobiami, zachowywał się paranoicznie w stosunkach interpersonalnych: gdy ktoś nie był mu wierny jak pies, stawał się bez mała jego wrogiem. Stąd zapewne nieufność wobec lotnictwa zrywającego się mu ze smyczy czy niemożność dostrzeżenia wielkiego przeskoku, jaki można było wykonać nad frontem i zapleczem przeciwnika właśnie dzięki jednostkom lotniczym. Stąd w końcu w rozważaniach „Ziuka” lotnictwo było podporządkowane dowódcy dywizji. Zadania lotnictwa ograniczały się do prostych działań na linii frontu, niemal w zasięgu ręki dowódców i na ich rzecz (a więc łączność i drobne rozpoznanie). Efektem takiego podejścia do zagadnienia stał się np. absurd w postaci stawiania w opozycji baz lotnictwa i wojny manewrowej. Tymczasem w XX w. to przecież lotnictwo było czynnikiem warunkującym wojnę manewrową. Chcąc ją poprowadzić, nie wystarczyło patrzeć 10-20 km wokół siebie i obejmować parę dywizji lub armię, jak pod koniec XIX w. Należało widzieć 30-50 km wszerz, 50-100 km w głąb i 3-6 km wzwyż, tak aby sparaliżować rezerwy i zaplecze grup armii. Piłsudski nie był do tego zdolny, tak samo jak prawie wszyscy jego generałowie. Jak wiemy, ludzie ci przez cały okres międzywojnia artykułowali swe pewne psychozy pod adresem wojsk pancerno-motorowych rozciągniętych na ogromnych przestrzeniach, które były dla nich za duże. Gdzież tu zatem miejsce dla lotnictwa? Z jednej strony było to efektem tyleż dyletanctwa, nieumiejętności sztabowego dowodzenia i braku doświadczenia, co i niechęci wobec samodzielności oficerów niższego szczebla, do której ci po części faktycznie nie dorastali. Dla Piłsudskiego i jego pretorianów prowadzenie walk wymagało niemal całkowitej osobistej kontroli nad biegiem wydarzeń. Tymczasem nowoczesna wojna wręcz wymagała akceptacji dla niemożliwości jej kontrolowania. Stąd tak ważne zaskoczenie i inicjatywa, które eliminują nadmierne ingerowanie w działania niższego szczebla. Dla marszałka strategia obejmowała XIX-wieczne rozwiązania operacyjne, które jednak w okresie międzywojnia ograniczały się już jedynie do skali co najwyżej dużego tempa. Radio, samochód, samolot – wszystko to ekstremalnie poszerzało pole walk i radykalnie przyspieszało bieg wydarzeń. Dokładnie wtedy, kiedy Wódz osiągał apogeum władzy i wpływów, wojna gwałtownie przeobrażała swoje oblicze, a dziadek z Sulejówka po prostu za tym nie nadążał. Należy tu wyraźnie podkreślić, że Piłsudski głosił swoje poglądy negacyjne względem lotnictwa pomimo dosyć dobrze rozpowszechnionych doświadczeń I wojny światowej. i wojny 1920 r. Wpływ bombowców na wojnę toczoną na froncie zachodnim był oczywisty i nie podlegał dyskusji. Wciąż panowało np. powszechne oburzenie na Niemców za bombardowanie Londynu. Pisano o tym wiele po wojnie, a także wykorzystywano w propagandzie wojennej (nazywano ich za to „mordercami dzieci”). Z kolei w 1920 r. polskie lotnictwo bardzo skutecznie działało przeciw Konarmii Budionnego, opóźniając ją i częściowo dezorganizując w oddaleniu od sił własnych i bez linii frontu. Była to wojna manewrowa w swej formie absolutnej. Coś takiego stanowiło codzienność na froncie wschodnim w latach II wojny światowej. W czasie walk z Budionnym major Kutrzeba juzował do Warszawy: „Oddam całą  dywizję jazdy, jak wydostanę 20 aparatów i ręczę, że Budionny za tydzień przestanie istnieć. Gdybym był wielkim władcą, to zamiast poboru nowych roczników kawalerii, zaangażowałbym cyrkowców amerykańskich, japońskich, którzy by rzucali bomby na Budionnego”. Piłsudski, mimo, że był wielkim władcą, nie potrafił spojrzeć na wojnę w podobny sposób. Takich oficerów jak Kutrzeba i takich wodzów jak Piłsudski różniły nie tylko kwestie psychologiczne, ale i różnica wieku czy doświadczeń militarnych." – Robert Michulec, książka pt. "Ku wrześniowi 1939. Zbrojne ramię sanacji", s. 1124-1126.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz